Siedziałam
sobie nad Rzeką Spokoju. Słońce ledwo przechodziło między gęstymi
konarami drzew... Szum wody i ciche śpiewanie ptaków w oddali, co
chwilkę przerywało ciche chlapanie ryb. Pisałam w moim pamiętniku jak
strasznie można się nudzić... Żadnego zwrotu akcji... Tylko cisza i
samotność. Westchnęłam. Moje życie było takie monotonne, samotne i
bezsensowne.... Nigdy nie miałam, żadnych przygód. I zorientowałam się,
że ptaki przestały śpiewać, a wiatr zrobił się mocniejszy... Spojrzałam
na wodę w rzece... Nagle coś jakby po niej przebiegło... Cień. Moje oczy
zrobiły się większe... Rozejrzałam się. W cieniu ktoś siedział.
- Przepraszam...? - zrobiłam kilka kroków w stronę osobnika. - Spadaj stąd mała... Nie lobię towarzystwa. - warknął. - C...Czy mogę wiedzieć jak się nazywasz? - spytałam. - Aro... A teraz idź sobie przeszkadzasz mi... - Tylko jeszcze jedno pytanie proszę pana... Jak pan to zrobił? - Co...? - No... Był pan cieniem i przebiegłeś po wodzie... < Aro?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz