Byłam
wykończona tą długą i męczącą wędrówką. Lecz wiedziałam, że nie mogę
się teraz poddać. Muszę być dzielna. Parłam więc na przód mimo ogromnych
zasp śnieżnych. W jednym momencie wydawało mi się, iż widzę wilka.
Niestety nie miałam już sił, upadłam na ziemię wykończona. Zamknęłam
oczy, czekałam teraz tylko na najgorsze. Lecz to o dziwo nie nastąpiło.
Gdy otworzyłam oczy zorientowałam się, że leżę na posłaniu w czyjejś
jaskini. Pośrodku jaskini było rozpalone ognisko. Dopiero teraz ujrzałam
mojego wybawcę. Był to olbrzymi, brązowy basior. Podeszłam do niego i
skinęła łbem w dowód wdzięczności.
- Jestem Lagoona. Ocaliłeś mi życie, mam więc u Ciebie ogromny dług wdzięczności. - Naprawdę... Nie musisz... Ja zaś jestem Hexagon, ale mów mi Hex. - Dobrze. Mam jeszcze jedno pytanie: Czy w pobliżu jest jakaś wataha, do której mogłabym dołączyć? - Owszem, jest jedna. - Ach tak? Co to za wataha? Jaką nazwę nosi? <Hexagon?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz