-Tak?!A ty co,udajesz,że niby jesteś taka odważna i mocna.Ale wiesz co?Jesteś mocna tylko w słowach!!-Krzyknąłem.
-Ja kilka lat ćwiczyłam,całe życie trenowałam bez odpoczynku!Ty byłeś młodym Alfą i teraz nim jesteś.Ty nic nie wiesz o prawdziwym cierpieniu!-Odkrzyknąła i rzuciła się na mnie.Walczyliśmy jakieś dobre 20 minut.Podczas walki...coś we mnie pękło...cienka nić żalu i nienawiści...W sercu poczułem coś dziwnego.Zacząłem gryźć Rin po pysku i karku.Ta zaczęła krzyczeć i zaczęła kontratakować.Robiłem uniki podobnie jak ona,lecz mi częściej udawało się zadawać ciosy.Po chwili okrutnej walki,zadałem jej ostatni cios.Łapą uderzyłem ją w brzuch,podbijając ją do góry,by następnie dać jej kopniaka z półobrotu.Wadera padła na ziemi kilka metrów dalej,cała podrapana,pogryziona i posiniaczona.Ja też odniosłem rany...niewiele większe niż ona...moje oko mocno krwawiło,bo Rin zahaczyła o nie zębami.Miałem szczęście,że nie zahaczyła niżej,bo straciłbym oko na amen!Stałem patrząc na prawie martwą waderę.Zbliżała się noc.Rozpaliłem obok niej ogień za pomocą iskry z mej łapy.Odszedłem.
-Po co się nade mną litujesz?!-Powiedziała ledwo żywa.
-Może ty nie wiesz co to pomoc z litości...ale ja nie jestem takim c****m jak ty!!-Warknąłem i poszedłem.Wadera coś do mnie krzyczała...ale nie słuchałem jej,tylko szedłem przed siebie...
Rin?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz