Po tym jak straciłam przytomność nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Po
prostu... Nicość i pustka... No i jeszcze samotność.... Najgorsze co
może być. Nie. Nie byłam sama. Jakby w oddali usłyszałam w swym umyśle
cichy szept. Przypominał mi on bardziej syk. Następujące syki powoli
układały się w słowa, a słowa w zdania.
~Witaj... Dawno już nie mogłem z tobą rozmawiać... Ech... Głupiutka
jesteś. Myślałaś, że Hex coś czuje do ciebie? Nie. Jest taki jak inni.
Bezdusznym i bezuczuciowym potworem.
~Co?! Żartujesz sobie?!
Warknęłam do demona. Wiedziałam, że to on. Od szczeniaka potrafiłam rozróżnić ten demoniczny i pesymistyczny syk.
~Więc tak to postrzegasz?! Sama tego chciałaś... Proszę... Wracaj do niego skoro...
Przerwał, gdyż w tym momencie zniknął. Odzyskałam sprawność ciała, przytomność.
- Lagoona? Obudziłaś się?- usłyszałam przyjazny głos Hexa.
- Tak... To ja... Muszę Ci coś powiedzieć...
- Ach tak? Co?
- Głupia byłam.- z moich oczu popłynęły łzy.- Ja... Od zawsze coś do
ciebie czułam... Ale ty... Twe serce nie należy do mnie... Jestem
jedynie zwykłą waderą... Wiem...Wiem, że ty jednak kochasz inną.
<Hexagon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz