Oba zwierzęta rzuciły sobie do gardeł. Przez jedną chwilę Hexagon miał
nad monstrualnym potworem przewagę. Lecz drastycznie się to zmieniło,
pająko-zwierzę zrzuciło ze swych pleców mego kompana i przygwoździło go
do ziemi poczynając go dusić. Hexagon z trudem łapał powietrze tym samym
starał się z siebie zrzucić to "Coś". W końcu udało mu się. Ale mi w
tym momencie film się urwał. "Kolejny koszmar..."- pomyślałam. Otaczały
mnie ciemności, dopiero po jakiejś chwili zdołałam rozróżnić kontury
różnych przedmiotów, Zorientowałam się, że leżę w mojej rodzinnej
jaskini, a obok mnie moja mama - Rina. Zdziwiłam się ogromnie - to nie
koszmar a spełnienie moich marzeń. Więc o co w tym wszystkim chodziło?
Po chwili mama wyjęła zza pleców TO. Wzdrygnęłam się na myśl o tym
urządzeniu. Rodzinna pozytywka, niegdyś cudowna, teraz źródło mych
koszmarów najczęściej związanych z przeszłością. Mama nastawiła
pozytywkę, wydawała przyjemne dla ucha odgłosy. Ale to się zmieniło...
Nagle pozytywka poczęła wydawać dźwięki na kształt syku. Spojrzałam w
ciemną część jaskini, tak jak dawniej... Za chwilę stamtąd wyłoni się TO
COŚ. Tak jak myślałam. Z cienia i mroku wyłonił się ogromny wilk.
Dziesięć razy większy od mej matki. Ona stanęła w mej obronie.
Wiedziałam kim jest ten wilk-cień. Moim ojcem, który wciąż żyje. Cicho
zapłakałam gdy ojciec wgryzł się w szyję matki. Po chwili przestała
oddychać - umarła. Teraz nadeszła moja kolej. Lecz nim to nastąpiło
powróciłam do Hexagona. Tego ogromnego pająka już nie było.
- C-co się st-tało?- potrząsnęłam lekko łeb aby "otrzeźwieć"
- Jak to co?- spytał zdziwiony.
- Nie już nic... PO prostu... Ach i tak być nie zrozumiał.- mruknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz