poniedziałek, 13 stycznia 2014

Od Lagoony do Hexagona

Oba zwierzęta rzuciły sobie do gardeł. Przez jedną chwilę Hexagon miał nad monstrualnym potworem przewagę. Lecz drastycznie się to zmieniło, pająko-zwierzę zrzuciło ze swych pleców mego kompana i przygwoździło go do ziemi poczynając go dusić. Hexagon z trudem łapał powietrze tym samym starał się z siebie zrzucić to "Coś". W końcu udało mu się. Ale mi w tym momencie film się urwał. "Kolejny koszmar..."- pomyślałam. Otaczały mnie ciemności, dopiero po jakiejś chwili zdołałam rozróżnić kontury różnych przedmiotów, Zorientowałam się, że leżę w mojej rodzinnej jaskini, a obok mnie moja mama - Rina. Zdziwiłam się ogromnie - to nie koszmar a spełnienie moich marzeń. Więc o co w tym wszystkim chodziło? Po chwili mama wyjęła zza pleców TO. Wzdrygnęłam się na myśl o tym urządzeniu. Rodzinna pozytywka, niegdyś cudowna, teraz źródło mych koszmarów najczęściej związanych z przeszłością. Mama nastawiła pozytywkę, wydawała przyjemne dla ucha odgłosy. Ale to się zmieniło... Nagle pozytywka poczęła wydawać dźwięki na kształt syku. Spojrzałam w ciemną część jaskini, tak jak dawniej... Za chwilę stamtąd wyłoni się TO COŚ. Tak jak myślałam. Z cienia i mroku wyłonił się ogromny wilk. Dziesięć razy większy od mej matki. Ona stanęła w mej obronie. Wiedziałam kim jest ten wilk-cień. Moim ojcem, który wciąż żyje. Cicho zapłakałam gdy ojciec wgryzł się w szyję matki. Po chwili przestała oddychać - umarła. Teraz nadeszła moja kolej. Lecz nim to nastąpiło powróciłam do Hexagona. Tego ogromnego pająka już nie było.
- C-co się st-tało?- potrząsnęłam lekko łeb aby "otrzeźwieć"
- Jak to co?- spytał zdziwiony.
- Nie już nic... PO prostu... Ach i tak być nie zrozumiał.- mruknęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz