sobota, 18 stycznia 2014

Od Ariana- Nowy początek.

Kto lubi życie i się z niego cieszy w żadnym stopniu mnie nie rozumie. Nigdy nie byłem typem który skacze po lesie i wywija koszyczkiem z kwiatkami. Ale nie o tym... Otóż jestem prawowitym władcą królestwa Sedozzino i ten fakt czyni mnie kimś o autorytecie... a przynajmniej powinien. "Azian, wytrzyj się serwetką po jedzeniu" "Azian, pochwal danie" "Azian, czy podoba Ci się Twój nowy miecz?"... itd, itd... Wiecie jakie to męczące? W dodatku posądzili mnie o zabicie ojca. Zaginęła moja siostra, a ja zawarłem pakt z Hadesem. Super, co? Wiecie jeszcze kto się mnie uczepił? Wadera. Nazywa się Sam, czy coś takiego. A jedyna czynność jaką wykonuje dobrze to mówienie.
- Azian a Ty to naprawdę jesteś królem?
- Już Ci tłumaczyłem...- przewróciłem oczami.
- A ta Twoja siostra to gdzie zniknęła?- znów zapytała.
- Mówiłem.- odparłem, warcząc.
- A gdzie idziemy?- wkurzyłem się. Pod waderą powstałą otchłań w którą oczywiście wpadła.
- Wybacz.- mruknąłem i ruszyłem w dalszą drogę. S A M. Czy to nie jest piękne słowo? I oczywiście co zrobiłem? Wpadłem na... no właśnie, waderę.- Jeżeli chcesz coś powiedzieć, to zamilcz.- uprzedziłem ją, a ona prychnęła.
- Pff! Znajdujesz się na terenach watahy i nie pozwolę Ci przejść!- uśmiechnąłem się drwiąco i uderzyłem łapą w ziemię. Prawie natychmiast czarna mgiełka przybrała kształt noża myśliwskiego.
- Taa... daruj sobie. Przejdę i już mnie nie zobaczysz, ok? A teraz się posuń, bo Ci utnę ten warkoczyk.- doprałem z pogardą w głosie.
- Spróbuj.- takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Miałem ochotę wysłać ją w podziemia ale pomyślałem nad gorszą zemstą.
- Zaprowadź mnie do Alfy.- niewzruszony czekałem na jej reakcję. Po chwili rzuciła się na mnie.
- Nie jesteś godny spotykać się z Hexagonem!- wykrzyknęła, ale chwilę później już na niej siedziałem.
- Po pierwsze to zawsze z Tobą zwyciężę, nawet nie próbuj, a po drugie to jestem księciem i mam gdzieś Twoje wymiary godności.- wadera lekko schyliła łeb, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- Za mną.- wydusiła w końcu.
- O, czyli jestem jednak godny, co?- warknęła w odpowiedzi. W końcu doszliśmy do tego całego Hexagona. Przypalony, czyli w języku innych z żywiołem ognia. Uśmiechnięty, jakby liczył, że będę słodki jak miód spadziowy. Mylił się,
- Witaj, strudzony wędrowcze...- przerwałem mu szybko.
- Daruj sobie ceregiele. Jestem Arian Baur Ergi von Dollet Redii III i chcę tylko tu dołączyć. Zgadzasz się? Fajnie, dzięki.- basior był nieco zdezorientowany.
- A-ale... Co jest?- jąkał się. Chyba myślał, że oddam mu hołd, czy coś.
- Tak, fm supeeer. To ja sobie pójdę. Cześć.- i zanim zdążyli coś powiedzieć, prze teleportowałem się nad jakieś źródełko. Posiedziałem tam chwilę i pomyślałem o siostrze. Następnie poszedłem jakimś laskiem. I nagle zobaczyłem tą waderę z warkoczykiem. Zbliżyłem się do niej.
- Czego chcesz, nowy?- zapytała opryskliwie.
- Może tak trochę szacunku, co? A zresztą to muszę czegoś chcieć?- zapytałem z pewnością siebie w głosie.
- No chyba tak. Zwykle tak jest.- odparła, bez przekonania.
- Dobra tam... Jak Ty masz w ogóle na imię?
- Rin.- odparła krótko.
- Taak... A więc co porabiasz? Myślisz jak mnie zabić czy coś innego?

<Rin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz