-Tak.Dziś są 17 urodziny córki wodza.-Odparłem.-Będę tam honorowym gościem,ponieważ nauczyłem ją i jej ojca naszego języka.
-Aha....-Zamyśliła się Rin.
-Słuchajcie,wilkołaki z Plemienia Czaszek nie przepadają za wilkami.Co prawda mamy wspólnych przodków,ale oni nas nie lubią.Owszem pomogą nam,zawiążą sojusz,lecz nigdy nie będziemy mile widziani.Nawet ja nie jestem tu zbyt miło witany,chodź mam tu przyjaciół.-Powiedziałem i zacząłem drążyć dół w ziemi.
-To jak tam niby pójdziemy?-Spytał Akashi.Nagle przestałem kopać.Sięgnąłem łapą po pewien flakonik.
-Za pomocom tego niesamowitego...yyy...czegoś!-Odparłem z entuzjazmem.
-A co to jest??-Spytały wilki w tej samej chwili.
-Ten eliksir stworzył Dikano.Pozwala on na zmianę wilka w wilkołaka i na odwrót.Kiedyś zanim się nauczyłem samodzielnie zmieniać,stosowałem ten eliksir.W tedy Dikano robił go dla mnie hurtowo.Ale w końcu już go nie potrzebowałem,lecz jeden flakonik zakopałem na specjalną okazję.
-I co,mamy to wypić?-Spytał Akashi.
-Tak.-Odparłem podając mu flakon.Wilk popatrzył na mnie i napił się.Podał flakon Rin,która też się napiła.Oddała mi flakon,a ja rzuciłem go za siebie.Nagle Akashi padł na ziemię zwijając się z bólu.Z Rin było tak samo.Po minucie lekko ich ciała uniosły się do góry.Wokół nich zrobiła się czarna,gęsta chmura.Gdy po chwili chmura zniknęła,mym oczom ukazały się dwa wilkołaki.
Akashi,wysoki wilkołak rasy Guardian Wolf.
I nieco mniejsza Rin,rasy Wilka Zwiadowcy.Oboje popatrzyli po sobie.
-Nie mówiłeś,że będzie bolało!-Warknął Akashi.
-Wiem przepraszam.Pozwólcie,że teraz sam się zmienię.-Odparłem i wyszedłem na zewnątrz chaty.Wilkołaki poszły za mną.Lekko się odsunąłem,by podczas przemiany ich nie zranić.Wokół mnie powstał słup żywego ognia,który po minucie zniknął.
Byłem wilkiem rasy Fire Wolf.Rin podeszła do mnie i wyciągnęła łapę.Odsunąłem się.
-Nie dotykaj mnie,proszę.Moje łapy są z lawy i kiedy mnie dotkniesz poparzysz się.-Odparłem lekko smutny.Byłem wyższy od Akashi'ego.Podszedłem do niego i popatrzyłem z góry.On zadarł głowę.-Jak co,to jestem chętny do bójki.-Zaśmiałem się podle.
-Hex,co to za rana?-Spytała Rin,która najwyraźniej zauważyła moją ranę na klatce piersiowej.
-To?-Popatrzyłem na ranę.-Aaa...nic takiego.Nie chcę o tym mówić teraz.Może kiedy indziej.
- A co z okiem?
-Nie nic takiego.Blizna po pierwszej walce rytualnej.-Powiedziałem.-Dobra,czas iść,bo nie wypada nam się spóźnić.
~5 minut później~
Gdy dotarliśmy na miejsce,usiadłem przy ognisku obok miejsca dla córki wodza.Rin i Akashi,nie mieli takiego stopnia jak ja,więc usiedli razem z Dikanem po drugiej stronie ogniska.Nagle usłyszeliśmy bębny.Z chaty za moim miejscem wyszedł wódz plemienia,Asmon.
Kiedyś był Królem Wilków,ale o tym opowiem kiedy indziej.Zasiadł na swym miejscu.Za nim przyszła jego jedyna córka,Rix.
Gdy usiadła,wszyscy za wyliśmy,a następnie zaczęliśmy ryczeć i warczeć.Nagle przestaliśmy.Po chwili ciszy,Asmon za wył donośnie i rozpoczęła się uczta.
-Hexagonie,miło cię widzieć na tej uroczystości.Nie gniewasz się za tą ranę na oku?-Spytała Rix.
-Nie,no co ty.-Zaśmiałem się.
-Hexagonie,przyjacielu!-Odparł wódz.-Myślałem,że nie przyjdziesz,a tu proszę! Mój ulubiony nauczyciel i generał się jednak zjawił!
-Mi również miło.Drogi Asmonie,pragnę spytać,czy mogę iść razem z przyjaciółmi i twą córką w pewne miejsce?Chcę aby się poznali i abyśmy mogli sobie porozmawiać.-Spytałem dyskretnie.
-Dobrze,możecie iść zaraz po uczcie.Tylko pamiętaj,odstaw mi Rix nie później niż o wschodzie słońca.-Zaśmiał się Asmon.
~Po uczcie~
Wszyscy się rozeszli,a ja Rix,Rin i Akashi poszliśmy w stronę Kopalni Szmaragdów.
Rin,Akashi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz