~Trochę później~
Siedziałem i czekałem na Rin.Byłem ciekawy jej maszyny i samej wadery.W końcu się zjawiła...Wstałem i ukłoniłem się.Podałem jej mały kwiatuszek.
Wadera wzięła go z niechęcią.Popatrzyła na niego.-Po co mi to zielsko?!-Warknęła i wyrzuciła go na ziemię.Podniosłem go.
-To Air Shadow...Zwany Cieniem Powietrza.-Powiedziałem trzymając go ostrożnie.
-I co z tego?!Lepiej zacznijmy wyścig!-Powiedziała zachęcającym tonem.
-Weź go...on da ci szczęście podczas wyścigu.-Podałem jej go.
-Szczęścia mam pod dostatkiem!-Warknęła.
-Wierz mi....wielu tu zginęło.-Odparłem.Wadera w końcu przyjęła mój skromny dar.Wstałem.
-To pokaż swojego ,,rumaka''.-Powiedziała wadera.
-Oto on!-Odparłem,a maszyna wyłoniła się z lawy.
-Nawet nawet.-Przyznała.-A zobacz na moje maleństwo!-Odparła i z ziemi wyłoniła się jej maszyna.
-Też niczego sobie.-powiedziałem i wsiadłem na swoją maszynę,a Rin na swoją.Podjechaliśmy na swoje pozycje.
-Są jakieś zasady?-Zapytała.
-Tak. Pierwsza nie używaj skrótów. Druga....wszystkie chwyty dozwolone!-Odparłem.Staliśmy czekając na rozpoczęcie.
-3-Niebo błysło na czerwono.
-2-Stało się żółte.
-1!!-Stało się zielone.Wyruszyliśmy z piskiem opon.Jechaliśmy z zawrotną szybkością.Jechaliśmy szerokim pasem,aż nagle pas się skończył i spadliśmy w dół.Wydawało by się,że zaraz się rozbijemy...Ale spadliśmy na kolejną platformę i dalej pojechaliśmy.Wjechaliśmy do tunelu.
-Orientuj się!-Krzyknąłem.Wadera na moment spojrzała,a ja skręciłem i uderzyłem w jej maszynę,która zaczęła drugim bokiem trzeć o ścianę tunelu,że aż się sypały iskry.Tunel się skończył i wadera wypadła poza platformę.Nagle pojawiła się obok mnie.Uderzyła w moją maszynę.Zacząłem balansować na krawędzi.Przed nami pojawiła się mała ściana ognia.Przejechałem przez nią,a Rin podbiła swoją maszynę do góry i przeskoczyła nad ogniem.Po pewnym czasie dojechaliśmy do wąskiej drogi prowadzącej po półce skalnej.Jechaliśmy szybko,więc nie było miejsca ani czasu na analizę otoczenia.Rin wyprzedziła mnie.
-Uwaga!!-Krzyknąłem,bo nagle za uwarzyłem,że gdy Rin wyprzedziła mnie,droga przed nią załamała się.Wadera obejrzała się....i spadła wraz z maszyną.Pierwszy raz wystraszyłem się.Przyśpieszyłem i w ostatniej chwili....zobaczyłem ducha mojego brata,który trzymając Rin na grzbiecie,zatrzymał moją maszynę.Położył waderę na ziemi....i zniknął....
~Kilka dni później~
Byłem w jaskini wadery...która leżała kilka dni,nie okazując znaków życia.Dni mijały...a ja siedziałem cały czas obok niej...raz dziennie przynosząc jej zająca.Sam nic nie jadłem i nie piłem.Moja łapa była złamana,ale nie obchodziło mnie to...Dni mijały....Polując widywałem Lagoonę i Aishę....ale nie rozmawiałem z nimi.Złamana łapa,była problemem....ale nie obchodziło mnie to.Po dwóch tygodniach....Rin,którą momentami uważałem za martwą....obudziła się....Podszedłem do niej i delikatnie położyłem złamaną łapę na jej łapie.
-To dzięki niemu żyjesz....-Szepnąłem i położyłem mały kwiatuszek obok niej.Wadera milczała.Przytuliłem ją...i odszedłem do swej jaskini,by cieszyć się,że Rin żyje...i smucić się samotnością...
Rin....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz