-
No to sobie daruj. Myślisz, że pokonasz mnie szantażem, tak? A więc się
mylisz.- wadera popatrzyła na mnie dziwacznie. Chyba myślała, że się
przejmę brakiem jej towarzystwa i się otworzę.- No co? Idź sobie łów
rybki.- odszedłem w głąb ścieżki, pozostawiając waderę z jej myślami. A
może ona nie była taka zła? Nie! Co ja wygaduję?! Jestem oschły i zimny,
trzeba pamiętać. Nagle koło mnie coś przebiegło jak wiatr. Zatrzymało
się i co ujrzałem? A no Rin. Miała nieodgadniony wyraz pyska a jej
warkoczyk dyndał sobie przy ziemi.
- Ty...- zaczęła, ale zakryłem jej usta łapą. Od razu zdjęła ją z pogardą. Uśmiechnąłem się ironicznie. - No co? Myślisz, że jestem kimś do szantażowania? Chyba się nigdy nie nauczysz...- obdarzyłem ją dziwnym uśmiechem a ona gwizdnęła. Prawie natychmiast z krzaków wypadł basior i mnie zaatakował. Miał prawdziwy obłęd w oczach. W końcu jednak na nim usiadłem i zszedłem z resztką godności.- Gościu! Opanuj się!- skarciłem go. <Rin, Akashi?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz